6. letni Artur Woźniakowski wraz z mamą i bratem w 1942 roku, po długiej, wyczerpującej podróży trafił z sowieckiego obozu w Karabaszu, w Uralu, na półwysep Koja w Ugandzie. Pobyt w osiedlu dla polskich uchodźców pan Artur wspomina jako „najszczęśliwszy okres w życiu”. W miejscu tym na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych osiedlono około 3 tys. Polaków, głównie starców, kobiety i dzieci. Pan Artur spędził tu sześć lat, od 6 do 13 roku życia, do ukończenia szkoły podstawowej.
Co zdecydowało o tym, że tak odległy zakątek ugandyjskiej ziemi stał się dla pana Artura „małą Ojczyzną”?
Pan Artur pisze na swoim blogu[1]: „Osiedle wspaniale zorganizowano, zapewniając administrację, szkołę podstawową, gimnazjum i nawet liceum. Ponadto szpital, placówki kulturalne /świetlice, kino, teatr/ warsztaty, które służyły mieszkańcom dając zatrudnienie i świadcząc niezbędne usługi. Nad tym wszystkim, w centralnym punkcie osiedla górował Kościół Katolicki, w nim Polski Proboszcz świadczył wszelką posługę w zakresie Wiary i Polskości. To była nasza Mała Polska, a my w niej wolni i szczęśliwi.”
I rzeczywiście, podczas październikowego spotkania wolontariuszy „Dzieci Afryki”, w którym uczestniczył pan Artur, na historycznych czarno-białych fotografiach zobaczyliśmy grupy wesołych, uśmiechniętych dzieci, kadrę pedagogiczną z polskiej szkoły (mama pana Artura również była nauczycielką), drużynę zuchów o śmiałej nazwie „Wilki Morskie” i drugą „Lwowskie Orlęta”. Uchwycono wiele ulotnych chwil, dziś wspominanych jako te „najszczęśliwsze”, zarówno przez naszego Gościa, jak i innych współmieszkańców Koja.
Pan Artur powrócił do Koja, z pierwszą od lat dziecinnych wizytą, w 1994 roku i od tej pory powracał tam kilkukrotnie. Dziś po dawnym osiedlu pozostały szczątki zabudowań i miejsce szczególne – polski cmentarz, gdzie spoczywa 96 Sybiraków, którzy tu pozostali na zawsze. To skrawek naszej polskiej ziemi w Ugandzie. Cmentarz odrestaurowano, a Ci, którzy przeżyli, zdecydowali o wybudowaniu w Koja Centrum Medycznego im. Sybiraków. Centrum, dzięki wsparciu polskiego MSZ, zostanie oddane do użytku do końca 2016 r.
Również przedstawiciele Fundacji Dzieci Afryki odwiedzili to szczególne miejsce podczas MISJONERY w 2014 roku. Najstarsi z tubylczej ludności pamiętają jeszcze mieszkających tu w latach czterdziestych Polaków, a nawet potrafią powiedzieć kilka polskich słów. To miłe wspomnienia. Po powrocie zdecydowaliśmy o wybudowaniu szkoły w Kiruddu na półwyspie Koja, a w dalszych, coraz śmielszych, planach mamy budowę Centrum Edukacyjno-Kulturalnego dla dzieci i młodzieży z zapleczem dla naszych wolontariuszy, tak by „ocalić od zapomnienia” ten skrawek polskości w sercu Afryki.
W końcowej części spotkania pan Artur podziękował wolontariuszom za zainteresowanie przedstawioną historią i stwierdził, że wyrazy uznania należą się przede wszystkim pokoleniu jego rodziców, którzy uczestniczyli w zrelacjonowanych wydarzeniach.
Wszystkich bliżej zainteresowanych tematem Sybiraków – Afrykańczyków odsyłamy na podaną poniżej stronę bloga prowadzonego przez naszego gościa, pana Artura Woźniakowskiego.
[1] wspomnienia-s-a.blogpost.com
Elżbieta Wolska

Artur Woźniakowski (z prawej) z mamą i starszym bratem