Pod samym równikiem w maleńkiej wiosce Kiruddu, na półwyspie Kojja, dzieciaki biegają boso i razem z matkami noszą wodę ze studni. W tym sam czasie mężczyźni zarzucają sieci na jeziorze Wiktorii, próbując zarobić jakieś szylingi na utrzymanie rodziny. W tej pięknej, pełnej zieleni krainie, życie nie jest lekkie. Dzieci jednak nie głodują, bo ziemia jest żyzna a klimat sprzyja jej uprawie. W marcu monotonie życia ugandyjskiej wioski urozmaicili fundacyjni podróżnicy "z misją".
Perypetie covidowe

Cele Misjonery 2021
W Ugandzie podzieliliśmy nasze działania na te poświęcone bezpośrednio dzieciom i te dedykowane sprawom organizacyjnym związanym z budowaniem i utrzymaniem kompleksu szkolnego w Kiruddu. Jak wiecie, ważnym celem Fundacji jest niesienie dzieciom afrykańskim radości i uśmiechu oraz odkrywanie przed nimi szerszych horyzontów. To przesłanie odróżnia Dzieci Afryki od innych polskich fundacji. Dlatego kulminacyjnym punktem Misjonery była wycieczka do stolicy - do ZOO, na wielki plac zabaw i do restauracji. Dzieci spędziły z nami dzień bogaty we wrażenia, dzień, o którym będą jeszcze długo pamiętały.
Pierwszy raz w Kiruddu

Położone blisko stolicy Kiruddu, ze swoimi lokalnymi problemami, stanowi najlepszy przykład tego, że biedna Afryka leży na wyciągniecie ręki. W Kiruddu i na półwyspie Kojja dzieciaki biegają boso i razem z matkami noszą wodę ze studni podczas gdy mężczyźni starają się zarobić jakieś szylingi zarzucając sieci na jeziorze Wiktorii. Wiele rodzin nie stać na opłacenie dzieciom czesnego w szkole, innych nie stać na pełnowartościowe posiłki. Brakuje pieniędzy na kupienie materacy do spania, środków czystości, butów czy porządniejszego ubrania. Na szczęście dzieciaki nie głodują, ziemia jest tak żyzna, a klimat tak sprzyjający uprawom, że zawsze wyrośnie krzaczek manioku, kukurydza, bananowiec a drzewa uginają się pod owocami mango i awokado.
Do Kiruddu nie dotarły jeszcze zdobycze XX wieku – nie ma prądu, bieżącej wody, łazienek, kuchni elektrycznych czy gazowych. Nie ma też zimnego piwa i nadmiaru słodyczy w sklepach. Sporadycznie we wsi pojawiają się solary i zbiorniki na deszczówkę. Jest natomiast zasięg GSM, który pozwala bogatszym mieszkańcom na używanie Internetu w komórkach.
Dzieci naszej troski

Fundacja Dzieci Afryki wspiera właśnie te sieroty (biologiczne i społeczne) przygarnięte nieformalnie przez dobrych ludzi, którzy chociaż w jakimś minimalnym stopniu dbają o ich potrzeby. Babcie, wujkowie i dalekie ciotki mają swoje własne dzieci, więc aby osierocone dziecko nie stało się dla nich nadmiernym ciężarem, konieczna jest nasza pomoc i zaangażowanie w "Adopcję Serca". W czasie Misjonery 2021 odwiedziliśmy kilkoro dzieci z programu "Adopcja Serca" – rozmawialiśmy z nimi, oglądaliśmy warunki w jakich żyją, pytaliśmy o najpilniejsze potrzeby i o marzenia. Dzieciaki, które wspominały o tym, że chciałyby zostać lekarzami, pielęgniarkami lub pilotami zachęcaliśmy do uczenia się i obiecaliśmy pomoc o ile na egzaminie końcowym VII poziomu uzyskają wybitne wyniki. Dwóch największych urwisów mocniej stąpało po ziemi - chcieliby zostać mechanikami i w przyszłości naprawiać motocykle i samochody.

W wiosce, poukrywane w obejściach przydomowych, mieszkają także dzieci, które doświadczają wykluczenia społecznego i edukacyjnego z powodu choroby. Odwiedziliśmy chorego na polio Owena, którego rodzice niestety nie chcą podjąć się trudu leczenia dziecka. W wiosce rybackiej spotkaliśmy Aishę, siostrę chłopca, któremu Fundacja Dzieci Afryki kilka lat temu sfinansowała operację stóp. Dziewczynka ma taką samą wrodzoną wadę i dlatego nie chodzi do szkoły, bo nie jest w stanie dojść tak daleko. Dzisiaj wiemy już, że dzięki Fundacji i darowiznom na leczenie, Aisha przejdzie kilka operacji, które odmienią jej życie i zapewnią dostęp do edukacji. Aisha będzie też objęta programem "Adopcji Serca", bo jej biologiczna matka wyjechała a ojciec znalazł inną kobietę.
Radość dzieci, czyli wycieczka do ZOO i inne przyjemności
W marcowy piątek, z samego rana, po 54 uczniów z polskiej szkoły w Kiruddu przyjechały 3 busy. W każdym z nich jechali uczniowie pod opieką nauczyciela. My towarzyszyliśmy wyprawie jako czujni organizatorzy. Program wycieczki był napięty – dojazd do Kampali - stolicy kraju, wycieczka do ZOO w Entebbe i zwiedzanie z przewodnikiem, godzina na placu zabaw, posiłek w restauracji i powrót do Kiruddu. Aby dzieci nie były głodne i spragnione w czasie wycieczki, w busach otrzymały drugie śniadanie i ukochaną Fantę.

Nie tylko zwierzęta okazały się fascynujące, ale po prostu cała sceneria ogrodu – dzieci z Kiruddu nigdy nie widziały tylu wycieczek szkolnych, wysokich budynków, rzeźb zwierząt i placu zabaw z wagonikiem kolejki, karuzelą i zjeżdżalniami. Z początku z pewnym zakłopotaniem i nieśmiałością testowali kolejne atrakcje. Gdy poczuli się pewnie, zrozumieli na czym polega zjeżdżanie w rurach, jaką radość daje skakanie na batucie, trudno było nad nimi zapanować. „Dorośli” szóstoklasiści zachowywali się jak maluchy. Uśmiech nie schodził im z twarzy.

W drodze powrotnej do Kiruddu umilkły rozmowy, niektórzy zasnęli a inni patrzyli w zamyśleniu w okna. Dla każdego z dzieciaków był to niezmiernie fascynujący i pełen wrażeń dzień.

Konkurs rysunkowy nie był jedynym konkursem, jaki zorganizowaliśmy dla dzieci z Kiruddu. Pewnego wieczoru, idąc na polski cmentarz zobaczyliśmy grupkę chłopców, która toczyła opony od roweru przy pomocy zagiętego pręta. W ten sposób zrodził się pomysł na spontaniczny konkurs toczenia opon. Przy pomocy Immy, u której mieszkaliśmy, obmyśliliśmy reguły i nagrody. Na konkurs stawiło się blisko 40 dzieci i tyle samo kibiców dużych i małych. Wyścigi rozgrywano w 3 kategoriach wiekowych. Wystartowali głównie chłopcy, ponieważ toczenie opon jest „męską sprawą”. Jednak przekonaliśmy się, że płeć w Kiruddu nie determinuje zabawy i na linii startu zobaczyliśmy 4 dziewczynki, które nie przejmując się brakiem szansy na zwycięstwo rywalizowały z chłopakami.
Dwa dni później odbył się konkurs w kręceniu opony rowerowej na biodrach. Wygrywał ten, kto najdłużej utrzyma kręcącą się oponę. Tu bezkonkurencyjne okazały się dziewczęta – 15 minut zwyciężczyni to naprawdę niezwykły wynik.
Podczas konkursów „oponowych” zobaczyliśmy jak wiele radości można sprawić prostą zabawą. Zobaczyliśmy też ducha prawdziwej rywalizacji, która odbywała się bez złych emocji. Wszyscy bawili się wspaniale.
Jedno Caffe Latte proszę, czyli pierwsze kieszonkowe

Relację z tego, w jaki sposób dzieciaki wydawały pieniądze i w jaki sposób na nie „zarabiały” zamieścimy wkrótce na stronie fundacji. Ich zakupy nas zaskoczyły, a ich reakcje na kieszonkowe były naprawdę wspaniałe.
Wioska dziecięca SOS w Bulamu

W Ugandzie mali i duzi jedzą prawie zawsze to samo - bardzo gęstą kleistą kaszkę lub gruboziarnistą mąkę zaparzoną wrzątkiem i rozgniecioną na papkę. Nazywa się to posho. Elementem białkowym posiłku jest garstka fasoli. Ryż, który znalazł się na liście zakupów to produkt odświętny. Dzieci dostały go na Wielkanoc i w niedzielę.
Ostatnie dni
Misjonera dobiegała końca, ale postanowiliśmy ostatnie dwa dni spędzić w innym otoczeniu i zobaczyć jak na granicy z Rwandą wygląda sytuacja dzieci. Czy w miejscach turystycznych nad jeziorem Bunyonyi, które uchodzi za najpiękniejsze w Ugandzie, dzieciom żyje się łatwiej czy trudniej?

Odwiedziliśmy także trudno dostępną społeczność Pigmejów. Ich osada położona jest na wysokim wzgórzu, z którego rozpościera się przepiękny widok na jezioro. Obowiązkiem dzieci jest przynoszenie wody na potrzeby wioski. Robią to dwa razy dziennie, pokonując strome ścieżki w dół nad jezioro i w górę. Wszystkie dzieci pracują – duże niosą większe 10 litrowe kanistry, a małe dzieci dźwigają 2-3 litrowe. Szkolna szopa na skraju osady wygląda tak, jakby nikt tam nie był od długiego czasu.
The end
Dla mnie udział w Misjonerze stanowił niezwykle intensywne przeżycie. Był to nieustanny kontakt z dziećmi, które bawią się, podpatrują dorosłych, wszczynają bójki, wstydzą się, cieszą i smucą. Dzieci tu w Polsce i w Ugandzie łączy spontaniczność i ciekawość świata. Mam nadzieję, że dzięki edukacji będą mogły ją zaspokoić.
Agata Wiszniewska
CHILDREN OF AFRICA
Foundation
FUNDACJA DZIECI AFRYKI
al. Zjednoczenia 13
01-829 Warsaw, Poland
tel. +48/22-381-27-74
WhatsApp +48/601-319-878
mBank account:
04 1140 2004 0000 3302 8070 6407
09 1140 2004 0000 3902 8070 7963
SWIFT code: BREXPLPWMBK